Galeria Fotografii Atelier w Chełmie zaprasza 27 maja 2022 roku, o godz. 18.00 na wernisaż wystawy fotografii i spotkanie autorskie Konrada K. Pollescha "Kantor". Wystawa będzie dostępna dla zwiedzających do 1 lipca 2022 roku.
Kiedy Tadeusz Kantor zaproponował mi, bym uczestniczył w próbach spektaklu Nigdy tu już nie powrócę i dokumentował je, wahałem się, czy zaproszenie to przyjąć, jako że nigdy nie uprawiałem fotografii reportażowej, a to były zdjęcia stricte reportażowe, na dodatek w bardzo niekorzystnych warunkach oświetleniowych. W tamtych czasach robienie takich zdjęć było zatem nie lada wyzwaniem. Zgodziłem się jednak, prosząc, by Mistrz pozwolił mi zrobić również reżyserowane przeze mnie zdjęcia, w moim oświetleniu i na moim tle. Była z tym cała historia i dopiero po bez mała miesiącu udało mi się kilkanaście takich zdjęć wykonać. Dowiedziałem się wtedy, że on jest najlepszym reżyserem i nikt mu nie będzie mówił, co ma robić. "Ale przecież mi Pan obiecał, że takie zdjęcia zrobimy" – przypomniałem. "No trudno – odparł – obiecałem, to róbmy". I to są te zdjęcia na jasnym tle, oświetlone moim światłem.
Po wywołaniu filmów zrobiłem odbitki reżyserowanych przeze mnie zdjęć, poszedłem na Kanoniczą i dałem je Kantorowi. Artysta dokładnie je obejrzał i spytał, ile mi ma za nie zapłacić. "Nic, Panie Profesorze (lubił, by tytułować go profesorem, którym rzeczywiście przez jakiś czas w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie był, dopóki go minister Włodzimierz Sokorski nie wyrzucił za krytykowanie narzucanego przez ówczesne partyjne władze tak zwanego realizmu socjalistycznego), nie zrobiłem tych zdjęć dla pieniędzy, ale z ogromnego mojego szacunku dla Pana i dla tego, co Pan robi" – odrzekłem. Poderwał się od stołu, pobiegł na salę, gdzie wisiała wystawa jego rysunków, pięknie oprawionych w dębowe ramki, zdjął jeden z nich i wręczając mi go, zapytał" "Czy to Pana satysfakcjonuje?". "Ogromnie – odpowiedziałem – ale proszę mi napisać, że to dla mnie". Odwrócił rysunek i na czarnym tle, białą kredą napisał: "P. Konradowi – Tadeusz Kantor, 28 10 1987". To był dzień jego imienin.
Kantor był człowiekiem niezwykłym, nieprawdopodobnie twórczym i mimo że nikt go o to nie podejrzewał, niesłychanie skrupulatnym. Tysiące notatek i rysunków utrwalały jego przemyślenia. Do wszystkiego starannie się przygotowywał. Zawsze miał przy sobie notatki, rysunki i szkice przewidywanych sytuacji reżyserowanych spektakli. Zauważyłem, że kiedy próba, którą przygotował, skończyła się zbyt szybko i nie bardzo wiedział, co dalej robić, inicjował słynne awantury, z których słynął. Na środku piwnicy w Krzysztoforach, tupiąc nogami, krzyczał: "Ja nie mam warunków do pracy, niech tu natychmiast przyjdzie UB i mnie aresztuje, ja proszę, żeby wszyscy wyszli". Rozejrzałem się po sali i zastanowiłem się, kto może wyjść: przecież nie akustyk Tomek, krawiec pan Ludwik, aktorzy… Bo właściwie jedyną osobą spoza teatralnej trupy byłem ja. Wziąłem więc moją torbę z aparatem i chyłkiem udałem się ku wyjściu. Wtedy szalejący na środku Kantor zatrzymał się i pokazując na mnie palcem, powiedział: "Pan nie!".
Bardzo lubiłem rozmowy z Mistrzem w jego pracowni na ulicy Siennej, w Cricotece czy w kawiarni Noworolskiego, gdzie mnie zapraszał na kawę. Jeśli dziś czegoś żałuję, to tego, że nie nagrywałem naszych rozmów i nie robiłem zdjęć, ale wydawało mi się to wówczas niestosowne, za bardzo wkraczające w intymność naszych kontaktów. Raz tylko wyciągnąłem aparat i siedzącemu na Rynku, patrzącemu przed siebie Kantorowi zrobiłem zdjęcie, zbliżenie twarzy na tle Sukiennic, a potem artysta spojrzał na mnie z aprobującym uśmiechem i – zrobiłem drugie, właśnie kiedy na mnie patrzy, moim zdaniem jedno z najlepszych.
Pamiętam, że kiedyś podczas naszej rozmowy zapytałem go, czy któraś książka zrobiła na nim szczególne wrażenie, bo dla mnie była taką Czarodziejska góra Tomasza Manna. Powieść ta wywarła na mnie ogromny wpływ, ustawiając właściwie cały mój system myślenia i postrzegania świata. Kantor spojrzał na mnie i po chwili odparł: "Na mnie też". Kiedy mu powiedziałem, że autorka najlepszej książki o fotografii, amerykańska filozof i pisarka Susan Sontag, również pozostawała pod ogromnym wpływem tej lektury, Kantor przyznał, że nie jesteśmy jedynymi wielbicielami Czarodziejskiej góry, i wymienił kilka innych nazwisk wielkich osobistości. Zapamiętałem tę rozmowę jako niesłychanie inspirującą i twórczą, mimo że dalej był to już tylko monolog Mistrza.
Kontakty z Kantorem nie należały do najłatwiejszych, czego doświadczyli wszyscy mający okazję się z nim spotkać. Chimeryczny, choleryczny, impulsywny, nieprzewidywalny w swoich reakcjach, do przesady wrażliwy na swoim punkcie, potrafił obrażać się o nieistotne niekiedy drobiazgi. Opowiadał mi kiedyś jeden z jego dyrektorów technicznych, że na przyjęciu w polskiej ambasadzie w Berlinie Kantor usłyszał, jak jeden z uczestników powiedział coś niepochlebnego o jego teatrze. Wezwał więc owego nieszczęsnego dyrektora (bo wszyscy ci dyrektorzy to byli chłopcy do bicia i kozły ofiarne wszelkich możliwych niepowodzeń) i kazał mu natychmiast wyrzucić tę osobę. Nie pomogły tłumaczenia, że to jest gospodarz przyjęcia, czyli ambasador, toteż wyszedł – a raczej wyrzucił się –sam Kantor. Ja miałem dla niego zawsze ogromny szacunek. Uważałem, nie bez racji, że jest on jednym z największych polskich artystów XX wieku – i on o tym wiedział. Nie wiem, czy oprócz siebie tak naprawdę kogoś lubił, ale cieszyłem się jego sympatią, co wielokrotnie mi okazywał. I byłem chyba jedyną osobą, której nigdy nie zrobił awantury.
Cricoteka na Kanoniczej była jego świątynią. Kiedy pokazałem mu kilkanaście zdjęć zrobionych w czasie prób, zaproponował mi, bym w Cricotece zrobił wystawę. Był to ewenement, bo nikt prócz niego przedtem, ani zresztą potem, nie miał w tym miejscu wystawy. Kiedy już w czerwcu 1988 roku wieszałem powiększone i oprawione zdjęcia, Mistrz wychodził ze swojego kantorka po lewej stronie od wejścia i przychodził popatrzeć na to, co i jak wieszam. Nie komentował, pozostawiając mi całkowitą swobodę działania. Aliści kiedy poprosiłem go, by coś o zdjęciach powiedział – nie o mnie, bo jak mu powiedziałem: ja na to nie zasługuję – na wernisażu wystąpił z napisanym na siedmiu stronach manifestem, zaznaczając: "To będzie tylko o panu". Pierwsza strona owego manifestu to kartka białego papieru maszynowego A4, przedarta na pół, następnie sklejona kawałkiem brązowego papieru pakunkowego, pomazana kilkakrotnie białym korektorem w celu naniesienia poprawek oraz raz jeszcze paseczkiem brązowego pakunkowego papieru z napisanym flamastrem tekstem, jest sama w sobie dziełem sztuki, bo tak ją Mistrz był zaplanował, a po odczytaniu tekst ten mi ofiarował.
Kantor odwiedził mnie kiedyś w mojej uniwersyteckiej pracowni przy ulicy Gołębiej z pewną panią, prosząc, bym zrobił jej portrety. Podczas fotografowania oglądał wiszące na ścianach moje zdjęcia. Przy jednym z nich zatrzymał się na dłużej. Było to moje zdjęcie z cyklu tak zwanych pejzaży muzycznych. Powiedziałem mu, że jest to próba pokazania nieistniejącego świata, próba operowania plamami światła, które w efekcie powodują, że słychać płynącą z tych zdjęć muzykę, łatwo słyszalną dla każdego, kto chce ją usłyszeć. "Nie, proszę Pana – odrzekł Kantor – taki świat zobaczy każdy, komu kropla rosy wpadnie w lesie do oka. Pana zasługą jest tylko to, że obraz taki udało się Panu zatrzymać i na kliszy fotograficznej utrwalić. Piękne!".
W pałacu "Pod Baranami" zrobiłem w czerwcu 1989 roku drugą po Cricotece wystawę moich zdjęć z prób Nigdy tu już nie powrócę i zaprosiłem Mistrza do wspólnego jej obejrzenia, jako że zdjęć tym razem było dwa razy tyle co na tej pierwszej. Zaprzyjaźniony ze mną Mieczysław Górowski, jeden z najlepszych polskich twórców plakatu, zrobił mi do tej wystawy przepiękny plakat wpisujący się – prócz kantorowych klimatów – dodatkowo jeszcze w 150. rocznicę powstania fotografii, przedstawiając oko z mojego profilu jako aparat fotograficzny. Powiedziałem wtedy Kantorowi, że Górowski marzy o tym, aby zrobić plakat do któregoś z jego spektakli. Nie było dyskusji, usłyszałem krótkie: "Ja jestem najlepszym plakacistą!".
Często osoby krytykujące teatr Kantora zapytane, czy były na którymś z jego spektakli i widziały go na żywo, mówią, że widziały w telewizji. Oglądanie teatru Kantora w telewizji można by porównać do oglądania kaplicy Sykstyńskiej w czarno-białej "Przyjaciółce" z 1951 roku. Tacy ludzie nie rozumieją, czym był ten teatr, jako że to było swego rodzaju niezwykłe misterium, w którym trzeba było uczestniczyć, śledzić poruszających się na scenie aktorów, słuchać perfekcyjnie dobranej muzyki i obserwować dyrygującego tym wszystkim, krzątającego się po scenie Kantora, który to wszystko wymyślił i zaaranżował. Kantor był integralną częścią każdego przedstawienia, jednym z głównych, jeśli nie najważniejszym jego aktorem. Bez obecności Mistrza na scenie teatr byłby martwy – nie przypadkiem potwierdziło się to po próbach reanimacji teatru Cricot 2 po śmierci reżysera.
Zdaję sobie sprawę, że oprócz tych zdjęć "reżyserowanych" pozostałe nie są najwyższej jakości technicznej, co mi już kilkakrotnie zarzucano – ale broniłem się, że nie był to rodzaj lubianej przeze mnie fotografii, najważniejsze zaś było dla mnie uchwycenie nastroju tych prób, atmosfery, która tam panowała. I sądzę, że mi się to udało.
Konrad K. Pollesch
Konrad K. Pollesch - urodził się w 1940 r. Studiował filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim w latach 1958 – 1963. Od roku 1962 zajmuje się fotografią, podróżując po wielu krajach m.in.: Austrii, Finlandii, Francji, Niemczech, Szwajcarii, Włoszech, Szwecji, oraz USA, gdzie przebywał dwukrotnie, jako stypendysta Fundacji Kościuszkowskiej (w 1979 roku) i Departamentu Stanu w 1988 roku. Uprawia portret i pejzaż ,a od 1985 roku wykonuje zdjęcia w technice gumowej, co zaowocowało licznymi wystawami w kraju i zagranicą, m.in. "30 gum z cmentarza Remuh" (Galeria Hadar, styczeń 1991), "Dwadzieścia zdjęć z jednego negatywu w technice gumowej" (Galeria ZPAF w Krakowie, listopad 1992), "Pollesch w Atucie GUMY" (Galeria Klubu Fotograficznego "ATUT" w Koninie, maj 1995), "Konrad K. Pollesch GUMA" (Mała galeria fotografiki ZPAF w Toruniu, październik 1995.), "Krakowskie zdjęcia w technice gumy" Lwów 2000 "Kilka portretów i prac wykonanych w technice gumowej" Galeria ZPAF Kraków kwiecień 2003. Od 1991 roku jest członkiem Europejskiego Stowarzyszenia Piktoralistów z siedzibą w Brukseli. Specjalizuje się w fotografowaniu dzieł sztuki. Jest autorem zdjęć do albumów z serii "Muzea Świata", oraz dwóch monograficznych, autorskich albumów o Muzeum Czartoryskich w Krakowie. (Muzeum Narodowe w Krakowie Kolekcja XX Czartoryskich, pod redakcją Marka Rostworowskiego, Arkady 1978, Muzeum Czartoryskich historia i zbiory, monografia pod redakcją Zdzisława Żygulskiego jra, Kraków 1998). Współpracuje z licznymi czasopismami w kraju i zagranicą, publikując zdjęcia o tematyce kulturalnej oraz portrety. W latach 1987-1990 dokumentował działania teatru CRICOT 2 Tadeusza Kantora, czego efektem były wystawy: "Nigdy tu już nie powrócę" fotografie z prób, CRICOTEKA czerwiec 1988, "Kantor w fotografii Pollesch’a" Pałac pod baranami, lipiec 1989, "Kantor i jego teatr" Nowohuckie Centrum Kultury, "KANTOR, w drugą rocznicę śmierci" Galeria fotografii ATELIER pod patronatem ZPAF, otwarcie 8 grudzień 1992. "Tadeusz Kantor fotografato da Pollesch" Instytut Polski w Rzymie, grudzień-styczeń 1995/96. Konrad K. Pollesch związany był przez pewien okres z TV Kraków, biorąc udział w programach o tematyce fotograficznej. Telewizja Kraków nakręciła kilka programów poświęconych pejzażom, technikom szlachetnym, kolekcjonowaniu starej fotografii, oraz wystawie portretów profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego "W todze i prywatnie" (marzec 1986 roku). W lutym 1989 roku TVP emitowała w cyklu "PORTRETY", 50- minutowy film Stefana Szlachtycza pt. Konrad P. czyli historia pewnego oka. Razem z Dariuszem Pawelcem z TV Kraków zrealizował cykl programów oświatowych dla młodzieży szkolnej poświęconych fotografii Fotki dla ciotki – lipiec 1994, styczeń 1995. W latach 1971-1997 prowadził zajęcia dydaktyczne z fotografii dla studentów Instytutu Archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Konrad K. Pollesch uczestniczył w wielu ważnych wystawach zbiorowych, jak np. "Polska współczesna fotografia artystyczna Warszawa, Wrocław 1985 r. Międzynarodowe Biennale Grafiki Kraków 1986 r. (odbitki gumowe) , "40 lat ZPAF" Warszawa 1987, "Fotografia polska 1889-1979"- Nowy Jork, Chicago, Paryż, Londyn, "Przemoc, seks, nostalgia" - ZPAF Warszawa 1989 (I nagroda w dziale "Nostalgia"). Jest autorem ponad 40 wystaw indywidualnych, prezentowanych w licznych miastach w Polsce, oraz za granicą m. in. w USA, Kanadzie, Francji, Austrii, Belgii, Szwajcarii, Izraelu i Czechosłowacji. Na przełomie 2003/2004 pokazał w Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego cieszącą się ogromnym sukcesem wystawę fotomalarskich pastiszy "ANTENACI NASZYCH WIELKICH". Prace K. Pollescha znajdują się w zbiorach International Center of Photography i Museum of Modern Art w Nowym Jorku, Library of Congress w Waszyngtonie, Musee d’Art et d’Histoire we Fryburgu w Szwajcarii, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Łodzi, Muzeum Narodowym we Wrocławiu, Muzeum UJ i Muzeum Fotografii w Krakowie, oraz licznych prywatnych kolekcjach w kraju i zagranicą.
Konrad K. Pollesch - Kantor
Miejsce wystawy:
Galeria Fotografii Atelier
:
Chełm
Adres:
Lwowska 24