Jacenty Dędek - 42-200/ Tożsamość/ Ludzie/ Miejsca

Jacenty Dędek - 42-200/ Tożsamość/ Ludzie/ Miejsca - dokumentalny projekt fotograficzny

Zapraszamy do prezentacji najnowszego projektu fotograficznego zrealizowanego przez Jacentego Dędka "42-200/ Tożsamość/ Ludzie/ Miejsca" który przez dwanaście miesięcy 2022 roku, w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pracował nad dokumentem fotograficznym dotyczącym miejsca, ludzi, teraźniejszości i przeszłości w rodzinnej Częstochowie.

Projekt "42-200/ Tożsamość/ Ludzie/ Miejsca" został zrealizowany od stycznia do grudnia 2022 roku w Częstochowie. Całość to czarno-białe fotografie, zrobione aparatem wielkoformatowym, na negatywach. Z powstałych fotografii, przygotowana została kilkuminutowa multimedialna opowieść zawierająca 130 zdjęć i dźwięki. To osobista opowieść o miejscu, o ludziach i, w jakimś stopniu, autorze.

Przez sylwetki ludzkie, przez osobiste historie wplecione w historię mojego miasta chciałem stworzyć wielowymiarową opowieść o tożsamości, tej indywidualnej, ale i szerszej, wynikającej z poczucia przynależności i wspólnoty losów.

To osobista podróż do symboli, do obszarów oswojonych – ulicy, dzielnicy, przedmieść, centrum, ludzi bliskich i nieznajomych, z którymi połączyło mnie wspólne miejsce życia.

Kilka lat temu pojawił się u mnie kuzyn Maciek, prosząc, bym przechował jego rodzinne albumy ze zdjęciami. Nie wrócił już po nie. Połknął flakonik leków i poszedł na ostatni spacer nad Wartę. Nie zdążyłem zrobić mu zdjęcia...

Tak samo Jackowi, koledze z dzielnicy, najbardziej wrażliwemu chłopakowi, jakiego znałem. Nie był moim przyjacielem. Przychodził, kiedy ojciec był pijany. Opowiadał, że czasem było tak źle, że musieli z matką spać w komórce.

Wielu ludzi, których chciałbym sfotografować, już nie ma.

42-200 to projekt, w którym opowiadam o miejscu urodzenia, o mojej ulicy, bliskich, przyjaciołach, znajomych. O tych, których podziwiam, którzy mnie inspirują, którym tak wiele zawdzięczam. To również opowieść o nieznajomych mijanych na ulicach miasta, w których twarze z nieustającą fascynacją się wpatruję.
Chciałbym to życie, które właśnie tak zwyczajnie się toczy, zatrzymać, sfotografować i jakoś ocalić, bo, jak pisał Roland Barthes, nie będzie się już ono mogło egzystencjalnie powtórzyć.

Nie pamiętam zapachu piekarni dziadka, przestał piec chleb, zanim się urodziłem. Mieszkaliśmy na parterze w popiekarnianych pomieszczeniach, górę zamieszkiwali lokatorzy przydzieleni przez powojenny kwaterunek. W każdym pokoju rodzina z dziećmi, woda i ubikacje na podwórku.

Ostatnim lokatorem był pan Edek; w 2002 roku wyprowadził się z niewielkiego pomieszczenia na poddaszu. Zamieszkiwał je z konkubiną Ireną i kotem. Po tych wszystkich latach, po istnieniach, została sterta niepotrzebnych rzeczy, które nie wiadomo czemu nie trafiły na śmietnik. Rzeczy ostatnie, zbyt nieistotne, by nazwać je pamiątkami, okaleczone, dawno straciły swe funkcje.

Z miejsca za rzeką, gdzie mieszkam, słychać jeszcze dzwony Jasnej Góry i przejeżdżające pociągi.

Na początku dwudziestego wieku budowali tu swe niewielkie domki pracownicy pobliskich zakładów Stradom. Tereny były podmokłe, klimat malaryczny, ziemie tanie.

Kiedyś chyba chciałem stąd wyjechać, to miało być za parę lat, w przyszłym roku, albo w następnym, ale jednak zostałem. Jakby miejsce zamieszkania wybrali mi dziadek Stasiu i babcia Marta. Oboje tu przyjechali, on z Podstola w Piotrkowskiem, ona z Szadka pod Łodzią.

O rodzinie dziadka niewiele wiem, babcina miała burzliwą historię. Jej pradziadek, Franciszek, brał udział w powstaniu listopadowym (i przez lata się ukrywał), a dziadek Józef posiadał kamienicę w Łęczycy i 120 mórg ziemi, które stopniowo rozdzielił między swe liczne potomstwo. Jednym z jego dziesięciorga dzieci był ociemniały Szymon, ojciec mojej babci. Z niewielkim posagiem wysłał babcię z dwiema siostrami, do rodziny w Częstochowie.

Miasto świętej wieży, jednej linii tramwajowej, miasto z dwóch miast, święte miasto, dobre miasto, duchowa stolica Polski, medalikarze, rymy częstochowskie. Poświatowska nazwała je szarym i prowincjonalnym, a współczesny poeta Miastkiem.

Cykl 42-200 to przede wszystkim fotografie, ale również rozmowy, posplatane i osobne historie znajomych i nieznajomych. Jak choćby Haliny, którą matka urodziła na polu kapusty na robotach przymusowych w Niemczech. Podczas porodu wyrwano jej ze stawu nóżkę, dlatego przez całe życie utykała. Jedna z sąsiadek mówiła o niej: „bezwzględna”, ale Halina zawsze powtarzała sobie: "ja muszę żyć, żyć i żyć".

To historia Rajmunda spod siódemki, tancerza towarzyskiego w grupie seniorów. Pana Józefa, który od czternastu lat w schronisku dla bezdomnych czeka na mieszkanie komunalne. Czy dwudziestodwuletniego Mateusza, który na torsie wytatuował dewizę swojego życia: "Jest dobrze".

Jacenty Dędek

Projekt zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Jacenty Dędek (ur. 1966) częstochowski fotograf niezależny, dokumentalista - zajmuje się portretem i dokumentem. Publikował w "Dużym Formacie", "Tygodniku Powszechnym", "Polityce", "Newsweeku", polskiej edycji magazynu "National Geographic", "Forbes", i wielu innych tytułach. W ostatnich latach pracuje nad własnymi fotograficznymi projektami długoterminowymi "Portret prowincji", "Polskie prawosławie", "Wschodnie pogranicze", "Słowaccy romowie" i inne. Najbardziej interesują go rzeczy zwykłe, dziejące się na marginesie głównych wydarzeń, ale zawsze bardzo blisko człowieka. Laureat konkursów fotografii prasowej w Polsce. Jest trzykrotnym stypendystą Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

42-200/ Tożsamość/ Ludzie/ Miejsca

 Więcej o projekcie na stronie autora: Jacenty Dędek. 42-200/ Tożsamość/ Ludzie/ Miejsca

Komentarze obsługiwane przez CComment

Podobne artykuły

Sorry, this website uses features that your browser doesn’t support. Upgrade to a newer version of Firefox, Chrome, Safari, or Edge and you’ll be all set.